Dzień 33 - Czwartek, 19.08

Traunstein - Altenmarkt - Obing - Wasserburg - Ebersberg - Kirchseeon - Zorneding, 92 km

zdjęcia << >>

Chiemsee Okazuje się, że Traunstein to nie to, dokąd chciałem jechać. Chciałem do Traunreut, tylko mi się nazwy pomyliły. Tak to jest, kiedy się ma mapę w prawej sakwie i nie ma podnóżka - rzadko się na nią patrzy. Zapisywanie na rękach też nie rozwiązuje sprawy, bo napisy rozmazują się od potu. To jest jeden z tych niewielu przypadków, kiedy pamięć wbudowana w głowę znajduje zastosowanie. Jadę ścieżkami rowerowymi i szosą 304 (później nie mogę się nadziwić, że nie zauważyłem, że można jechać ciekawszą drogą zahaczającą o Chiemsee - największe jezioro w Bawarii i jedna z największych atrakcji landu).

Tuż przed Obing postanawiam stanąć na posiłek. Dotychczas przystankom autobusowym towarzyszyła ławka, więc szukam przystanku. Jest jakiś, ale bez ławki, więc posilam się siedząc na trawie. Przejeżdżająca rowerem kobieta poleca pobliskie jeziorko i wskazuje drogę, ale jadę dalej. W Obing robię zakupy w Spar. Kolejny odpoczynek robię w punkcie widokowym nad Wasserburgiem. Na ławce obok siedzi para starszych rowerzystów, którzy mają po 4 sakwy, a on jeszcze przyczepkę. Suszą namiot. Planowałem, że przyjadę do Monachium i prześpię się tam dwie noce, ale teraz postanawiam, że pojadę wolniej i przenocuję przed Monachium. Robię zakupy w Lidl i przejeżdżam przez stare miasto. Na parkingach wiszą ostrzeżenia o wściekliźnie, co mnie trochę odstrasza od nocowania pod gołym niebem w lesie. Chciałem posiedzieć, a może i przenocować nad jeziorem za Ebersberg, ale gdy je widzę przejeżdżając przez miasto nie wiem, że to to, bo na mapie wygląda, jakby miało leżeć za miastem. Za Zorneding, 22 km przed Monachium schodzę na lewo, zaszywam się w lesie i rozbijam namiot. W międzyczasie widzę zająca, sarnę i bliżej niezidentyfikowanego dużego ptaka drapieżnego. W nocy solidnie pada.

zdjęcia << >>

Linki