Dzień 5 - Czwartek, 22.07

Zug - Cham - Rotkreuz - Luzern - Stans - Sarnen - Giswil, 75 km

zdjęcia << >>

Lucerna Wykładam wszystko na słońce i suszę. Obracam namiot do góry dnem, żeby wylać wodę. Maszynka zamokła (stała w nocy na dworze) i nie chce się zapalić, ale po wyschnięciu działa. Zapalniczka była w namiocie, ale też zamokła i nie działa przez jakiś czas. Jem kuskus z kostką rosołową. Recepcjonista wręcza na pożegnanie mapkę z campingami w Szwajcarii. Wyruszam dopiero ok. 11:00.

Droga prowadzi wzdłuż rzeki, po nocnym deszczu jest dużo błota. Docieram wreszcie do Lucerny. Przechodzę z rowerem Kapellbrücke, ale zawracam, bo na drugim końcu są schody. Zwiedzam stare miasto i podziwiam malowane kamieniczki prowadząc rower. Czarny turysta z RPA pyta, czy może zrobić zdjęcie mojego obładowanego roweru, bo jak wróci do siebie, to mu nie uwierzą. Mówi, że zna jednego Polaka, który jest tam księdzem na misji. Daję mu swoją ulotkę. Szukam kawiarenki internetowej, żeby zrzucić zdjęcia na CD, ale nie widzę, więc postanawiam iść na dworzec - tam na pewno będzie. Na dworcu w informacji kierują mnie do lokalu na dole. Zjeżdżam z rowerem schodami ruchomymi (jazda jest łatwa z wyjątkiem wejść na i zejść ze schodów). Nie mogę znaleźć tego lokalu, ale znajduję inną kawiarenkę na dalekim końcu holu. Tam nagrywam sam (na szczęście mam 2 własne CD-R i kabel). Sprawdzam pocztę, ale szybko rezygnuję, bo przyszło ok. 200 maili ze spamem. Z trudem piszę maile na niemieckiej klawiaturze. U góry ekranu widnieje licznik czasu i kwoty do zapłacenia - po 15 minutach z 3 CHF zmienia się na 5 CHF. Gdybym wiedział, zmieściłbym się w 15 minutach.

Za Lucerną kąpię się w bardzo czystym i ciepłym jeziorze. Przejrzystość ok. 5 metrów. Za nim kolejne jezioro, wzdłuż którego prowadzi ścieżka rowerowa obok szosy, czasem prowadząc tunelami. Za jeziorem jest las, a w nim małe długie jeziorko z wysokim przeciwnym brzegiem, na którym na górze widzę namiot rozbity na dziko. W Sarnen kolejne jezioro i podjazdy. Za Giswil spostrzegam nieczynny tunel o dł. 2 km. Jest w trakcie budowy, dojazd do niego od szosy jest zamknięty. Postanawiam tam przenocować. Jest oświetlony, w środku silna wentylacja, czuje się powiew wiatru. Wilgotno, po ścianach spływa woda. Radio i komórka tracą zasięg. Obok tunelu przebiega inny, mniejszy tunel bezpieczeństwa, połączony z głównym przejściami co ok. 200 m. Idę 300 m w głąb, za zakręt, skąd nie widać szosy. Kładę karimatę na suchej betonowej płycie, stawiam rower i wieszam na nim mokre ubrania. Noc spokojna, a na zewnątrz pada.

Brak komputera prowadzi do zboczenia polegającego na tym, że w nocy chce się spać.

zdjęcia << >>

Linki