Dzień 1 - Niedziela, 18.07

Füssen - Hohenschwangau - Füssen - Hopfen am See - Hopferau - Nesselwang - Wertach - Immenstadt - Oberstaufen, 83 km

zdjęcia << >>

Zamek Neuschwanstein Wstaję o 5., komary gryzą. Zwinięcie się zajmuje godzinę. Z polanki widzę góry i zamek Neuschwanstein. Jadę ścieżką, która ma prowadzić nad jeziorko, ale trafiam na K-B-Radweg i docieram do Hohenschwangau. Przy wjeździe do miasteczka znajduję fontannę z wodą pitną. Dochodzę do końca miasteczka, gdzie leży jezioro Alpsee. Bilety do zamków Neuschwanstein i Hohenschwangau można kupić tylko w kasie w miasteczku, któa jest czynna od 8:00, więc czekam. Kupuję bilet do Neuschwanstein na 9:15 z angielskojęzycznym przewodnikiem i prowadzę rower pod górę do zamku. Zostawiam rower w informacji / recepcji. Przy wejściu do zamku dostajemy Audio Guide, który obsługuje też język polski. Jest nas tylko trzech, więc połączono naszą grupę ze szkolną wycieczką z Japonii. Przewodniczka oprowadza nas tylko po komnatach i mówi np. żebyśmy posłuchali komentarza nr 5 z audio guide, a z megafonów odtwarzany jest komentarz po japońsku. Niestety wewnątrz zamku obowiązuje zakaz fotografowania. Kupuję widokówki w sklepie z pamiątkami. Robię zdjęcia z zewnątrz. Jest ok. 10:00, ludzi już sporo. Korzystam z tego, że ktoś mi pilnuje roweru i idę na Marienbrücke. Szlak bardzo tłoczny. Po drodze robię zdjęcia z punktu widokowego Jugend na Hohenschwangau i Alpsee, a z Marienbrücke na Neuschwanstein.

Zjeżdżam rowerem do Hohenschwangau i nabieram wody, zanim grupa Japończyków wypadnie z autobusu i utworzy kolejkę do fontanny. Wracam K-B-Radweg do Füssen. Upał. W Füssen ludzie kąpią się w fontannach, a na głównym deptaku jest impreza sportowa. Jadę K-B-Radweg do Hopfen am See. Zażywam kąpieli w jeziorze, woda ciepła. Pożyczam komuś imbusy. Jadę dalej K-B-Radweg, ale gubię się i postanawiam pojechać szosą. Stopy mi się przegrzewają, więc zakładam klapki. Za Immenstadt mam męczący podjazd za Oberstaufen. Jest już ciemno, mam dosyć, ale nie widać równego miejsca na namiot, wszędzie stromo. Postanawiam przenocować w budce autobusowej. Duża, drewniana, z dużym dachem, dość wąskim wejściem, w środku ławki, a autobusy jeżdżą rzadko (kolejny ma być dopiero ok. 7:30 następnego dnia). Śpię na karimacie na ziemi. Noc przebiega spokojnie mimo dużego ruchu na szosie. Pada. Konfuduje mnie dźwięk krowich dzwonków - dziwne to uczucie, kiedy z krzaków czy zza pleców coś dzwoni, jakby było oddalone o 5 m, a nie widać źródła tego dzwonienia.

zdjęcia << >>

Linki