Dzień 11 - Środa, 28.07

Lyon - Saint Symphorien - Vienne - St.-Vallier - Tournon, 106 km

zdjęcia << >>

Lyon ze wzgórza Fourviere Jadę do centrum Lyonu. To trzecie największe miasto Francji, po Paryżu i Marsylii. Jest tu trochę ścieżek rowerowych. Oglądam ratusz i Fontannę Czterech Rzek na Place de Terreaux. Robię zdjęcie planu miasta na przystanku autobusowym i pnę się pod górę do Bazyliki Notre-Dame de la Fourviere, skąd mam widok na cały Lyon. Idę jeszcze zobaczyć rzymski teatr na Place des Minimes, ale nie wchodzę do środka. Zjeżdżam i kupuję 2 kg bananów na bazarze nad rzeką. Zwiedzam centrum z głównymi ulicami i placami - Place des Celestins, Rue de la Republique, Place Bellecour - tu biorę mapkę w informacji turystycznej. W sklepikach z pamiątkami kiedy pytam o znaczki, odsyłają mnie to sklepów Tabac (z papierosami, zapalniczkami i znaczkami). W tabaku też nie mają znaczków, więc kupuję je w automacie na poczcie i w końcu wysyłam widokówkę, którą kupiłem w Genewie.

Wyjazd z miasta nie jest łatwy. Wszystkie drogowskazy prowadzą na drogę szybkiego ruchu (rowery zakazane) i autostradę Paryż-Marsylia. Wpadam przypadkiem na taką szybką drogę wyjazdową, zostaję należycie obtrąbiony i wyjeżdżam z niej przy pierwszej okazji, tzn. na stacji benzynowej. Stoi na niej kilku autostopowiczów z wypisanymi na kartonie nazwami miejscowości docelowych. (Później, kilkadziesiąt km dalej widziałem jednego z nich, jak znowu stoi). Nie wiem, jak dalej jechać na Vienne, ale nie mam wyboru - jest tylko ta cholerna droga szybkiego ruchu i jakaś D (lokalna), prowadząca nie wiadomo dokąd. Jadę tą D, przez tereny przemysłowe i spojrzenie na plan na przystanku autobusowym utwierdza mnie, że to dobra droga. Dojeżdżam nią do Vienne, gdzie głównymi atrakcjami są katedra St-Maurice, a na wzgórzu ruiny świątyni Augusta i Livii. Wzdłuż Rodanu przez całe miasto prowadzi ścieżka rowerowa.

Wieczorem jedzie mi się dobrze, prędkość ok. 25 km/h (może to Mistral wiejący w plecy mi pomaga?). Przy drogach miejscowi rolnicy sprzedają owoce, warzywa i wino. Odpoczywam na parkingu nad samym Rodanem i zjadam ciasto. Nad rzeką są ścieżki do pieszych wędrówek, gdzie można wśród drzew znaleźć miejsce na namiot. Ale decyduję się na camping, żeby w końcu wziąć prysznic, a z mapy wynika, że w Tournon jest jeden. Trafiam tam ok. 21:30. W recepcji nikt nie zwraca na mnie uwagi. Planowałem, że wezmę prysznic, zrobię pranie, naładuję akumulatorki i pojadę dalej spać na dziko, ale zostaje tu. Po 22:00 recepcja już jest nieczynna, więc rozbijam namiot gdzie chcę. Nie najlepsze miejsce, bo obok w 3 namiotach biwakuje hałaśliwa grupka, która słucha głośno muzyki i jeździ całą noc rowerami po campingu (nawet do toalety jeżdżą rowerem). Późno zasypiam.

zdjęcia << >>

Linki