Dzień 15 - Niedziela, 01.08

la Ciotat - le Liouquet - St-Cyr - Bandol - Sanary - Six-Fours - la Seyne - Toulon - le Pradet, 49 km

zdjęcia << >>

Kamienista plaża w le Liouquet Na campingu ludzie też grają w kulki i to na środku głównej ścieżki. Płacę 9.20 euro i ruszam w drogę. Robię zakupy w Spar. Jadę promenadą szukając dobrej plaży z dala od miasta.

W le Liouquet schodzę z rowerem po schodach na plażę. Plaża jest kamienista, co trochę utrudnia wchodzenie do wody. Jak już się wejdzie dostatecznie głęboko, że można dalej płynąć, to jest OK. Przez parę godzin leżę i przysypiam. Wieczorem, po 20:00 robię jeszcze zakupy w Toulon; kupuję tostowy chleb (innego nie było) i czerwone wino (ok. 2 euro). Nie zwiedzam starego miasta ani Trompe l'Oeil Murals, bo za ciemno. Zdarzają się ścieżki rowerowe, ale niezbyt przemyślane. Np. jedziesz taką ścieżką wzdłuż szosy, szosa jedzie prosto, a ścieżka skręca. Nie ma jak z niej wyjść, bo jest otoczona murkiem.

Już po ciemku trafiam do le Pradet, gdzie zjeżdżam na piaszczystą plażę, przy zjeździe mijając camping. Plaża jest nieduża, bo dalej skaliste zbocze dochodzi do morza. Na plaży siedzą ludzie, palą świeczki, grają na gitarach. Kładę się pod zboczem, plaża powoli się wyludnia. Zostaję sam i jem chleb tostowy z salami, popijając winem, które otwieram śrubokrętem krzyżakowym. Na morzu duże fale. Rozgwieżdżone niebo. Znajduję wnękę w skale, w którą wstawiam sakwy i rower, a sam kładę się na karimacie tak, że zakrywam wejście do wnęki. Mam ochotę nawet się wykąpać, ale przechodzi mi. Zasypiam.

zdjęcia << >>