Dzień 28 - Sobota, 14.08

Cortina - Toblach - S. Candido - Winnebach - Arnbach - Silian - Heinfels - Abfaltersbach - Mittewald an der Drau, 63 km

zdjęcia << >>

Tre Cime di Lavaredo Rano suszę rzeczy w słońcu. Późno wyjeżdżam. W Kanguro kupuję na śniadanie litr mleka i roladę, a na jutro 2 paczki bułek (Austria, niedziela). Pogoda się psuje. W centrum wysyłam widokówki. Na przystanku autobusowym Polak z żoną i 2 dziećmi mówi do kogoś przez komórkę, że wyszedł wczoraj w góry, ale nie zdążył wrócić przed burzą, schował się w jaskini i wezwał pomoc. Zabrał go helikopter i teraz załatwia z ubezpieczalnią zwrot kosztów akcji. Jadę SS51 na Dobbiaco/Toblach. Podjeżdżam na przełęcz Hospitale, ok. 1500 m. Uzupełniam zapasy wody. Trochę poniżej szosy prowadzi dość uczęszczana szutrówka dla rowerów. Na przełęczy dużo turystów pieszych. Dalej już tylko łagodne zjazdy. Momentami korzystam ze ścieżek rowerowych biegnących przy szosie.

Wjeżdżam do prowincji niemieckojęzycznej prowincji Bolzano, która należała kiedyś do Austrii. Droga prowadzi wzdłuż granicy Naturpark Sextner Dolomiten. Staję nad jeziorkiem, skąd mam widok na Tre Cime di Lavaredo - najsłynniejszy szczyt Dolomitów. Nie zachwyca mnie - może lepszy widok miałbym, gdybym pojechał z Cortiny przez przełęcz Tre Croci i Misurinę. Od cmentarza jadę już tylko ścieżką rowerową aż do Toblachersee. Mijam camping nad jeziorem. W Toblach zaczynam tęsknić za górami. W markecie nie ma tam chleba, więc wychodzę z niczym. Jadę w stronę Lienz doliną rzeki Drau/Drava. Dobrze, że chociaż dlatego jest nisko, że jest to dolina, a nie dlatego, że jest to nizina. Przekraczam granicę z Austrią.

Toblachersee Atmosfera trochę się zmienia. W miasteczkach grają orkiestry. Dużo ścieżek rowerowych przy drodze. Zaczynam myśleć o noclegu. W Austrii dobre jest to, że na płaskich terenach zdarzają się lasy; we Włoszech każda równina była rolnicza. Zjeżdżam z szosy na leśną drogę idącą wzdłuż rzeki. Rozważam nocleg ambonie, ale jest tam tabliczka z zakazem wstępu (napisy po niemiecku i włosku), więc idę dalej i dochodzę do asfaltowej ścieżki rowerowej będącej częścią Drau Radweg prowadzącej do Lienz. Na mostku znajduję na ziemi kluczyk, wieszam go na słupie w widocznym miejscu. Przechodzę przez mostek i zbaczam w leśną ścieżkę przy rzece. Ok. 100 m dalej ścieżkę blokuje przewrócone drzewo. Rozbijam namiot przed drzewem. Komary tną. Jest już szaro, ale asfaltówką wciaż jeżdżą i biegają ludzie. Może nawet widzą mój namiot, ale nikt sobie nic z tego nie robi.

Skoro mam wracać na Wochenendeticket, a więc w weekend, nie muszę się spieszyć; zwłaszcza zostało mi już niedużo. Noc jest zimna. Wysokość: 900 m.

zdjęcia << >>