Dzień 8 - Niedziela, 25.07

Lessoc - Gruyeres - Bulle - Châtel-St-Denis - Vevey - Lutry - Lausanne - Morges - Rolle, 104 km

zdjęcia << >>

Winnice nad j. Genewskim Idę po wodę do kranu na tamie, w budce gotuję kaszkę na kuchence, po czym na tamie myję naczynia. Ponieważ mam dość szlaków rowerowych wiodących polnymi drogami, decyduję się jechać dalej szosą i omijam jezioro pod Bulle. W Bulle próbuję napompować koło, ale pompka coś nie daje rady. Na szosie nużące krótkie podjazdy i zjazdy, ale tych pierwszych więcej. Szaleni motocykliści mijają mnie szerokim łukiem. W Châtel-St-Denis ktoś mnie pyta o wyprawę, pokazuję mapkę. Architektura jest już podobna do południowej Francji (jaką znam na razie tylko ze zdjęć). Jeszcze trochę nudnej jazdy i po chwili długi i szybki zjazd (50-60 km/h, choć się nie czuje) nad jezioro Genewskie. Jezioro ma 73 km długości. Krajobraz zaskakująco się zmienia. Nad jeziorem winnice, na jeziorze jachty. W Vevey kończę jazdę trasą 9 (która prowadzi wzdłuż jeziora na południe) i od teraz jadę trasą 1 (Rhone-Route) na zachód. Nie zwiedzam miasta, bo jest gorąco. Odpoczywam nad jeziorem przy pomoście, suszę rzeczy koło plaży i gotuję kaszkę, próbuję się zdrzemnąć, ale nic z tego. Rzeczy trochę podeschły, jadę dalej i szybko dojeżdżam do promenady w Lozannie. Postanawiam wspiąć się przez miasto do katedry. Praktycznie cały czas prowadzę rower. Wpadam w tunel dla pieszych, który okazuje się wejściem do metra i wyjeżdżam schodami ruchomymi po drugiej stronie. Ładne widoki na miasto i jezioro. Potem szybki zjazd, omal nie wpadam w samochód, który stanął na światłach. Przy wyjeździe z miasta mijam park z rzymskimi ruinami. Jadę ścieżką rowerową wzdłuż szosy. Na polach w wielu miejscach jest samoobsługowa sprzedaż kwiatów (Fleuri - Self Service). Na stoliku skarbonka i tabliczka z cennikiem. Ludzie zatrzymują się, sami ścinają kwiaty i wrzucają odpowiednią kwotę do skarbonki.

Szukam noclegu. Po lewej, na trawie między jeziorem a polem, widzę rozbite namioty. Schodzę tam z rowerem. Podchodzi koleś z tego obozu i mówi, że ta ziemia należy do rolnika, którego dom stąd widać i który nie jest zbyt przyjaźnie nastawiony i radzi mi, żebym się przeniósł dalej w lewo, za drzewa za ich obozem, skąd mnie nie zauważy. Tak też zrobiłem. Stawiam namiot nad jeziorem, przy strumyku, a za sobą mam winogrona. Wieczór bardzo ciepły w porównaniu z poprzednim. Moja komórka łapie sieć francuską, a nie łapie szwajcarskich. Mam dość gór i postanawiam, że jutro z Genewy nie pojadę do Annecy, tylko prosto do Lyonu.

zdjęcia << >>