Dzień 18 - Środa, 04.08

Ste-Maxime - St-Aygulf - Frejus - St-Raphael - Agay - Theoule-sur-Mer - Cannes - Antibes - Cagnes-sur-Mer, 73 km

zdjęcia << >>

Boulevard de la Croisette w Cannes Rano okazuje się, że to jest teren chroniony z dość poważnym zakazem biwakowania. Zwinąłem się w odpowiednim czasie, bo kilka minut potem przebiega obok grupka biegaczy. Za Ste-Maxime wyłaniają się czerwone góry, a droga staje się bardziej pofałdowana. Co chwilę przejeżdża samochód z transparentami Toro - Piscine i rysunkiem byka, a z megafonu dochodzą okrzyki. Po długim zjeździe plażuję w miasteczku Agay. Wjeżdżam do Cannes. Promenada gwiazd (?), hotele, Palais des Festivals, korki i zatłoczone plaże. W Antibes kupuję ciasto (babka 800 g), łamie mi się podnóżek, rower na mnie upada i trochę zgniatam okulary. Te udaje mi się doprowadzić do używalności, ale podnóżek jest do wyrzucenia. W centrum odbywa się głośna impreza dla dzieci. Odpoczywam na placu i zjadam całe ciasto. Ludzie oglądają każdy szczegół mojego roweru, podziwiają przednie sakwy, jakby nigdy takich nie widzieli.

W Cagnes-sur-Mer szukam campingu. Widzę wiele drogowskazów prowadzących do różnych campingów i podążam w tym kierunku. Po 6 km podjazdu w głąb lądu docieram do miejsca, gdzie są 3 campingi, przy czym jeden jest complet, drugi - Green Park - bardzo luksusowy, więc idę na trzeci, po drugiej stronie ulicy - Le Todos, 3 gwiazdki, należący do tej samej firmy, ale tańszy. Płacę 13.40 euro. Prawie sami Niemcy i Holendrzy. We Francji jest tak, że im droższy camping, tym gorszy. Żeby skorzystać z kranu, trzeba cały czas trzymać przycisk, bo woda leci przez 2 sekundy. Prysznice bardzo ciekawe - w kabinie z sufitu zwisają 2 łańcuchy, jak stare spłuczki od kibla. Kiedy pociągasz łańcuch, z góry leci woda. Trzeba cały czas tak trzymać, co jest trudne, bo łańcuszki się wyślizgują. Ale to nie koniec. Jeden łańcuch odpowiada za gorącą wodę (wrzątek), a drugi za zimną (lodowata). Gorąca woda leci z jednego prysznica, a zimna z drugiego. Te dwa prysznice są oddalone o jakieś 50 cm, więc nie można stać pod obydwoma jednocześnie. Ale ja, przygotowany na wszystko, mam worek prysznicowy, więc nalewam do niego z obu pryszniców, uzyskując pożądaną mieszankę.

Gniazdka są szerokie, więc robię gęstą zupę z kilku gorących kubków. Wieczorem zaczyna padać. Cały wieczór spędzam w baraku sanitarnym, żeby nie moknąć w namiocie, a mam do niego zaledwie kilka metrów. Gotuję zupy, piorę, ładuję akumulatorki. Co chwilę jakieś dziewczyny przychodzą zostawić komórki do ładowania, bo gniazdka są tylko w męskiej części (do podłączania golarek). Zostawiają je i odchodzą nie martwiąc się, że ktoś może je ukraść. Na campingu po drugiej stronie ulicy hałaśliwa dyskoteka do północy. Pada całą noc.

Chyba jeszcze nie wspomniałem, że prawie wszystkie toalety, jakie spotykam we Francji mają postać dziury w ziemi. Wyjątkiem są budki toi-toi i niektóre centra handlowe.

zdjęcia << >>

Linki